
Rozjaśniam włosy do platynowego blondu, od kiedy skończyłam 20 lat. Mój naturalny kolor włosów to taki bardzo ciemny brąz. Jak na pewno się domyślacie utrzymanie włosów na głowie przy tak intensywnym zabiegu powtarzanym co 5 tygodni to prawdziwa walka. A kolor? By wyszedł ten naprawdę odpowiedni nie wystarczy farba z Rossmana i koleżanka do pomocy. Moje rozjaśnianie włosów to trzy lub czterogodzinny, comiesięczny proces, wymagający poświęcenia czasu u specjalisty. Od kilku lat – jak zapewne wiecie – moim specjalistą jest Marek z hairandnailconcept.pl.
Wybór odpowiedniego fryzjera to podstawa w moim przypadku – nie dość, że kolor powinien wyjść naturalny, to jeszcze czas spędzony w salonie jest sporym kawałkiem życia. Nie mogłabym poddawać się tak długim i częstym zabiegom w niekomfortowych, czy stresujących warunkach – u Marka mam zawsze spokój, a on sam poświęca mi – podobnie jak każdej ze swoich klientek czy klientów – maksimum uwagi. Dzięki temu mam pewność, ze dobrze się rozumiemy i że nigdy nie czeka mnie jakaś przykra niespodzianka – wręcz przeciwnie, idę tam, by nowy kolor był lekiem na całe zło;)
Marek wyznaje zasadę, że im naturalniej, im prościej – tym lepiej. Powiem Wam, że na początku mojej przygody w tym salonie uznawałam to za swoiste dziwactwo – jednak im jestem starsza, tym bardziej doceniam tę zasadę. Oczywiście nie potępiam szaleństw z kolorowymi włosami, czy szalonymi fryzurami, jednak podstawowo to właśnie naturalne włosy podobają mi się najbardziej, pasuja zawsze i do wszystkiego, oraz dodają świeżego wyglądu, co nie?
Do tego mój fryzjer jest “trenerem” – czyli nauczycielem bardzo znanej, wegańskiej marki kosmetyków do koloryzacji, pielęgnacji i stylizacji włosów. Są naturalne i łagodne dla włosów. Nie ma tu miejsca na reklamę tych produktów, bo nie jest to post sponsorowany, więc na tym poprzestanę:) Do koloryzacji moich włosów Marek używa tylko tych produktów. W domu ja sama – testuję rozmaite opcje, ostatnio o moim odkryciu pisałam TU (KLIK).
W poniższym wpisie postaram się przedstawić Wam krok po kroku proces rozjaśniania włosów. Nie będzie tu za dużo informacji technicznych, bo nie chcemy zdradzać fryzjerskich tajemnic, będzie empirycznie, z mojej strony.
Poniżej znajdziecie także odpowiedzi na Wasze pytania, zadawane na Instagramie:) Jeśli będziecie mieć ich więcej, piszcie w komentarzach, postaramy się odpowiedzieć:)

Godzina 12:00. Zaczynamy wizytę od sprawdzenia kondycji włosów – od tego, czym je pielęgnuję pomiedzy wizytami zalezy ich stan. Obecnie używam szamponu i odżywki (wersja nawilżająca) firmy Mane’n’Tail, olejku Morroccan Oil i lakieru Balmain, który jest wspaniały, bo nie skleja włosów, a daje super mocne utrwalenie (kiedyś o nim pisałam:)). Włosy są w dobrej kondycji, choć już mocno zżółkły. Początkowo nakładamy rozjaśniacz. Marek stara się używać najniższej możliwej wody do rozjaśniania, aby nie zniszczyć włosów. Nakładanie jest tylko na odrost i odbywa się etapami.

Przy tej okazji jest czas na pogaduszki:)

Godzina 12:45. Po nałożeniu rozjaśniacza spędzam pod czujnym okiem Marka dłuższy czas – to ważne, by ten proces mieć pod kontrolą. Po mojej twarzy widać, jak blond dociera do mózgu;)

Godzina 13:30. Dokładamy rozjaśniacza, część włosów zmywamy.

Mycie także odbywa się etapami. Na zdjęciu widać ten przejściowy moment, który w domowych warunkach jest widokiem klęski. Jednak u fryzjera to tylko jeden z koniecznych kroków!

Godzina 14:00 – koloryzacja. Fryzjer przygotowuje WŁASNĄ MIESZANKĘ kolorystyczną farb – to, które kolory ze sobą zestawia by osiągnąć upragniony efekt to jego tajemnica! Ważne jest też, by fryzjer znał włosy swojej klientki – częstokroć różne włosy reagują inaczej na dane farby. Dlatego tak ważne jest, by znaleźć odpowiedniego, doświadczonego fryzjera, i trzymać się go, bo będzie się on “uczył” Waszych włosów:)

Godzina 14:30. Po nałożeniu farby Marek bardzo pilnie kontroluje, czy trzeba ją już zmyć! Czasem minuta może zadecydować o tym, że kolor zrobi sie za ciemny. Po zmyciu farby mam nakładaną specjalną, silnie odżywiającą maskę w dodatku chłodzącą kolor. Jest świetna, miałam ją kiedyś w domu, niestety nie zawsze mogę sobie pozwolić na jej kupno – jest stosunkowo droga.

Godzina 15:00 – suszenie i układanie włosów. Ponieważ włosy myję dość rzadko bo 2 razy w tygodniu (mam suche, wiadomo) – to ten kolor utrzyma się u mnie około 10-12 dni. Potem włosy stopniowo żółkną i pojawia się odrost. Przez dwa kolejne tygodnie włosy wyglądają w porządku, a po piątym tygodniu zdecydowanie wymagają już kolejnej koloryzacji. Niestety częstsze rozjaśnianie w moim przypadku mogłoby się źle skończyć dla mojej czupryny, więc ten czas to zdecydowanie optymalny okres. Tak zamyka się proces:)

Tymczasem chwilo trwaj! 🙂