Może w ciągu kilku godzin zamienić nas w strzaskane na mahoń plażowiczki:D Jest bezpieczniejsze (pewnie o 100%) od solarium i wprawdzie nie zastąpi relaksu, jakiego zażywamy na ciepłej plaży wylegując sie na słońcu, ale może je uprzyjemnić! Uczyni bowiem kąpiel słoneczną bezpieczniejszą, pozwoli stosować filtr słoneczny i nie martwić się o poparzenia.
Mowa oczywście o opalaniu natryskowym. Piszę o tym juz teraz bowiem czas wakacyjny zbliża sie wielkimi krokami:) Od około roku (z dużymi przerwami) testuję na sobie jego działanie, skuszona przede wszystkim tym, że jest to szybki proces dajacy piękne rezultaty. Na polskim rynku w bodaj 2015 roku pojawiła się nowa marka samoopalaczy – Fake Bake, profesjonalnie zajmująca się opalaniem natryskowym. Brand ten produkuje też kosmetyki zalecane do domowego użytku. W zeszłym roku kilkakrotnie skorzystałam z tego zabiegu, w tym roku poszłam na opalanie pierwszy raz, jako totalnie bladoskóre dziewczę.
Poniżej moje wrażenia – chciałam podzielić się zarówno wadami, które zauważyłam, jak i zaletemi.
Jak wygląda proces? Po aplikacji (zarówno w salonie jak i w zaciszu domowym) o skórę trzeba specjalnie dbać – początkowo, przed pierwszym prysznicem, gdy kosmetyk wchłania się i zaczyna działać trzeba nosić ciemne, luźne ubrania (spokojnie, spiera sie ze wszystkiego – sprawdziłam!), po prysznicu nie używać tłustych kremów, a i z nawilżającymi nie szaleć. Warto też przed zabiegiem i w trakcie schodzenia używać peelingów do ciała.
ZALETY:
- Kosmiczna oszczędność czasu! Na aplikację i efekt w przypadku niektórych samoopalaczy trzeba poświęcić tylko 1 – 3 godzin. Inne rozwijają kolor po 24 godzinach.
- Naturalny efekt. Odpowiednio zaaplikowany samoopalacz dobrany do karnacji będzie wygladał jakbyś właśnie wróciła z karaibskiej wyprawy
- Bezpieczeństwo. Te kosmetyki według producenta można stosować nawet w ciąży – nie powodują przebarwień (nie sprawdzałam;)). Z pewnością nie równają sie szkodliwemu wystawianiu skóry na działanie promieni słonecznych
- Efekt WOW – na plaży, gdy wszyscy są jeszcze biali i zimowi – wtedy wychodzisz Ty, cała w brązie;D
- Modelowanie sylwetki – odpowiednio nałożony kosmetyk wymodeluje Twoja sylwetkę podobnie jak Kardashianki modelują twarze za pomocą cieniowania:)
WADY:
- Cena. Zarówno zabieg, jak i kosmetyki są dość drogie i nie każdy moze sobie pozwolić na ciągłe używanie samoopalacza. Zabieg z peelingiem to koszt ok. 120 zł, ceny pojedyńczy kosmetyków fake bake znajdziecie tu: KLIK. Przy założeniu, że robimy to raz na 10 dni miesięcznie trzeba wydać sporo kasy na taką procedurę.
- Czas trwania i schodzenie kosmetyku – ale tylko przy dużym pechu lub nieumiejętnej pielęgnacji – podczas schodzenia samoopalacza skóra może być cała w plamki.
- Ograniczenia dotyczące kosmetyków do pielęgnacji – najlepiej uzywać tych dedykowanych samoopalaczom – co robi nam dodatkowy koszt. Nie można używać olejów i tłustych mleczek (wykluczone!) i trzeba uważać na nadmiar tych nawilżających ponieważ wszystko może źle wpłynąć na kolor, równomiernosć i trwałość naszej opalenizny.
- Samodzielna aplikacja – to nie lada wyczyn. Przy pierwszych próbach w ogóle nie wychodziłam z domu, bo wyglądałam jak dalmatyńczyk. Jednakowoż dzięki ciemnemu kolorowi początkowemu produktu po jakimś czasie można dojść do wprawy i rozprowadzać go świadomie.
- Przy nieumiejętnym dobraniu koloru lub zbyt długim czasie przetrzymywania kosmetyku (szczególnie na bladą skórę) efekt może być dramatyczny. Nie zalecam tego!
W tej chwili kończę moje opakowanie Fake Bake 60 i zastanawiam się nad poszukiwaniem czegoś nowego – czy znacie inne marki, które wprowadzają na rynek profesjonalne samoopalacze? Używacie ich? Co sądzicie o opalaniu natryskowym? Podzielcie sie w komentarzach!