Na Korfu wybraliśmy się w sumie przez przypadek, z małej wycieczki we dwoje na zdjęcia zrobiliśmy tygodniowy rodzinny wypoczynek. Było cudownie, będę ten w sumie dość spontaniczny, choć zaplanowany wypad wspominać długo! W sumie na loty, ubezpieczenie, samochód, paliwo i mieszkanie ze śniadaniami wydaliśmy ok 4400 zł dla pięciu osób na 7 nocy. Dużo, niedużo? W moim kolejnym wpisie zrelacjonuję tydzień na Riwierze Olimpijskiej z Rainbow – pobyt na 7 nocy dla 3 osób za 2200 zł… Ale na innych warunkach. Więc zapraszam do przeczytania tego, a następnie na kolejną relację z podróży odbytej w lipcu b.r.:)
Kilka podstawowych faktów:
- Sezon – byliśmy pod koniec maja (21-28 maja 2018) w najlepszym momencie jak sądzę – ceny jeszcze z nienajwyższego sezonu, ale już wszystko otwarte, gotowe, pogoda ładna, morze ciepłe, nie było zbyt pusto ani zbyt pełno zarówno na plażach, jak i na drogach. Bo mimo, że nie jestem fanką tłumów i źle się czuję w zagęszczeniu ludzi, a najchętniej czas spędzam w maksymalnie kilka osób to było mi bardzo nieswojo przemierzać kręte górskie drogi Krety w marcu, gdzie na dużych wysokościach towarzyszyły nam jedynie kozy, zrzucające kamienie na drogi . Jak w jakiejś grze na Pegasusa. Tu było ok!
- Ubezpieczenie – zazwyczaj korzystam z AXA Assistance poprzez Rankomat. Jestem za tym, by wykupować zawsze najlepsze możliwe ubezpieczenia (pamiętajcie o czytaniu OWU!). Ponieważ choruję przewlekle (tak, kamica nerkowa to choroba przewlekła) muszę wykupować dla siebie droższy pakiet. Tym razem jednak wykupiłam dla nas Signal Iduna (112,89 zł) plus dla mnie jeszcze dodatkowo w AXA (201,17 zł). Wiem, dużo – nie przemyślałam tego dobrze, zawsze mam wrażenie, że przy kupnie ubezpieczenia popełniam jakieś błędy bo włacza mi sie tryb panika (“a co jeśli”) zwłaszcza, gdy wczytuję sie w OWU. Ponieważ jeszcze półtora roku temu praktycznie nie latałam, to nie wiedziałam, czy i ile będzie moich kolejnych podróży, wiec nie interesowałam się ubezpieczeniem ciągłym, tylko doraźnie, co mogło okazać się błędem, ale kto by powiedział, że nagle będę podróżować z takim nasileniem! Teraz zainteresowałam się Kartą Planety Młodych (hehe można taką kupić do 39 r.ż. a potem jest Planeta Młodych “+”), myślę, że przed następna podróżą własnie na nią się zdecyduję, muszę poczytać – jeśli ktoś korzystał, będę wdzięczna za tipy!
- Tani lot – na początku kwietnia (4go) kupiłam bilety tylko dla mnie i Łukasza, na cztery dni, żeby przelecieć się i zrobić zdjęcia. Te dwa bilety w dwie strony wyniosły nas wraz z miejscówkami 396,98 zł. Jednak po dwóch tygodniach postanowiłam, że nie lecę bez dzieciaków kolejny raz, na Korfu jest pięknie, i tak musimy wynająć samochód, by się gdziekolwiek dostać, więc niech lecą z nami. Wzięliśmy też moja mamę, bo powiem Wam, że im więcej dorosłych do opieki nad małym gnojkiem (Hanka to już ma 12 lat więc idealny wiek w sumie do wyjazdów) tym lepiej:D Do naszych rezerwacji dokupiliśmy sobie lot powrotny po siedmiu dniach (ten po czterech przepadł naturalnie, tu nie ma zwrotu kasy lub przepisywania), i kupiliśmy bilety dla dzieci i mamy, co kosztowało nas 1658,73 z miejscówkami. W sumie więc lot kosztował dla pięciu osób (w tym dla dwóch powroty w dwu terminach) 2055,71.
- Samochód – Początkowo skuszona częstymi wpisami na forum fly4free napisałam do polskiej firmy organizującej wynajmy na greckich wyspach. Bo ponoć najtaniej, bez wkładów własnych, karty kredytowej. Ponieważ co i rusz trafiałam na internetowych forach na ich wpisy namawiające do wynajmu, to wysłałam im maila z propozycją, że robię u siebie na blogu relacje po podróżach, więc może chcieliby i u mnie się pojawić – krótki opis w zamian za jakąś zniżkę. Zakładając, że skoro wynajmy są najtańsze, a firma tak super, na jaką się kreuje – frontem do klienta, to relacja pewnie też by taka była, napisałam jednak, że mój wpis nie będzie mógł być przez nich w żaden sposób moderowany – napiszę własne odczucia. Firma mocno jednak nastawała na kontrolę nad moją opinią, co jak wiecie jest bez sensu, bo co by nie mówić – niewiarygodna blogerka to zła blogerka;) Porzuciwszy więc myśl o jakichś zniżkach i wpisach mimo wszystko przez chwilę zastanawiałam się jednak jeszcze nad ich wynajęciem, zawsze to ten sam język, łatwiej się skomunikować, teoretycznie wg nich warunki najlepsze z możliwych, o takie nam chodziło; wydawało się to jakoś tak bezpieczne. Po szczegółowym przeanalizowaniu i pogmeraniu w necie w poszukiwaniu konkurencyjnych opcji na miejscu uznaliśmy jednak z Łukaszem, że o wiele lepiej wynająć samochód bezpośrednio u Greków – i taniej, i sympatyczniej. Znaleźliśmy bardzo fajna firmę wynajmującą, na podobnych warunkach, na których nam zależało: bez wkładu własnego (wg polskiego pośrednika taka opcja “tyko u nich” mhm), z pełnym ubezpieczeniem, z fotelikiem dla dziecka. Wzięliśmy auto klasy “C” czyli takie, by pomieściło i nas i bagaże, a potem plażowe bzdety i wszystkiego zapłaciliśmy 640 zł, już nawet z wliczonym wczesnym zdaniem auta (o 5 rano), oraz oczywiście full insurance bez wkładu własnego, bez karty kredytowej itp. Polska firma za ten samochód chciała duuużo, dużo więcej, nawet jeśli wziąć pod uwagę wspomnianą zniżkę za wpis hehe. Oczywiście jadąc tam trochę się bałam, co mogę zastać na miejscu jednak wszystko okazało się naprawdę tip-top i było dokładnie tak, jak się umawialiśmy. Podobnie jak w przypadku Chalkidiki, gdyby ktoś chciał skorzystać z naszego doświadczenia w wynajmie (też wynajmowaliśmy u Greków i też ceny i warunki były ekstra, a obsługa życzliwa) – chętnie napiszę mu na priv do kogo uderzyć. Niefajna wiadomość jest taka, że niestety na Korfu w sezonie wypożyczalnie są obłożone (toć to wyspa przecież, wiec ograniczona ilość aut), toteż gdy planowałam potem raz jeszcze się tam wybrać samochodów już nie było tak wiele – trzeba rezerwować chyba z wyprzedzeniem jeśli planuje się sezon. Albo zostają quady, których na krętych drogach Korfu było prawdziwe mrowie;)
- Na paliwo, przejechawszy w tydzień 3/4 wyspy w tę i z powrotem wydaliśmy około 300 zł. Wysepka jest mała, podjazdy pod góry nie tak strome jak na Krecie i choć litr paliwa wahał się od 1,680 do 1,709 to mieliśmy fajne autko, które nie paliło jak smok, na szczęście:)
- Komunikacja miejska – nie korzystaliśmy z autobusów.
- Mieszkanie – wynajęliśmy przez booking.com najtańszą możliwą opcję dla 5 osób – 1095 zł na 7 nocy ze śniadaniami. Ogólnie dla takiej liczby gości opcje do wyboru były ograniczone, zdecydowanie więcej było takich dla konfiguracji 2+2. Według opinii z netu śniadania tam to żart, do tego robaki w łazience wlatujące przez okna, smród z kanalizacji, brudno i kapiący dach, wyobrażałam sobie sodomę i gomorę, chociaż sporo greckich kwater, które odwiedzaliśmy, miało powiedzmy podobne – dość umowne warunki;). Ta najtańsza możliwa opcja poza tym, że była najtańsza, to miała jeszcze bardzo kuszącą lokalizację – nieco na uboczu, więc poza kurortem (dla nas bardzo na +) i w północnej części wyspy – genialnie jako baza wypadowa. Na zdjęciach wszystko wyglądało czysto i spoko. Z duszą na ramieniu, wystraszona niektórymi opiniami na booking, ale skuszona przewagą faktów uznanych przeze mnie za pozytywy zdecydowałam się na ten hotelik, który okazał się naprawdę cudownym, rajskim miejscem, a wszystkie opisywane w komentarzach niedogodności na pewno nie występowały w tak dramatycznej skali. Nie wiem, czego ludzie oczekują za niewielkie pieniądze, ale my dostaliśmy wszystko nawet z górką (dosłownie i w przenośni hehe):) Z przyjemnością tam wrócę!
- Język i podstawowe porozumiewanie się – tak jak we wcześniejszych wpisach – podstawowo, ale życzliwie.
- Miejsca, które odwiedziliśmy– zjechaliśmy całe północne, północnozachodnie i północnowschodnie wybrzeże wyspy.
- Pogoda – wspaniała! W dzień gorąco, w nocy spektakularne burze. Było pięknie, nawet mimo jednego dnia niepogody, który też potraktowaliśmy jako urozmaicenie – pokazał nam Korfu w innych barwach. Końcówka maja to naprawdę idealny czas na taki wyjazd.
Dzień 1.
Dzień 2.
Dzień 3.
Dzień 4.
Dzień 5.
Dzień 6.
Dzień 7.