Żeby dostać się na Elafonisi trzeba zmierzyć się z kilkoma drogami. Umówmy się, że jeśli ktoś ma takiego cykora, jak ja – boi się zawsze i wszystkiego – drogi te wydają się wręcz niemożliwe do sforsowania, pełne niebezpieczeństw, osypujących się kamieni, urwisk, wąwozów, tuneli, zakrętów i przepaści. Jednak gdy już się je sforsuje, widok, który zastajemy jest wręcz oszałamiający. To praktycznie jak przebić się przez piekielne omamy, aby znaleźć się na chwilę w rajskich krainach. Zwłaszcza poza sezonem kontrast może być zintensyfikowany; pewnie drogi pełne sunących tam turystów wydają sie mniej dzikie i przerażające.
Elafonisi jest tak piękne, że podczas naszego tygodniowego wypadu wybraliśmy się tam dwa razy – raz jedynie na popołudnie, wracaliśmy ścigając się z zachodem słońca, kończącym się paliwem i nadciągającą burzą, drugi raz w miarę spokojnie spędziliśmy tam cały dzień.
Polecam każdemu, kto odwiedza Kretę poza sezonem wybrać się na Elafonisi. My już za dwa tygodnie ruszamy na odkrywanie innych zakątków Grecji – tym razem lądowej, pakując się w plecaki – zobaczymy ile outfitów uda się do nich wcisnąć!
Tymczasem mój dzisiejszy look nie zajmował za dużo miejsca w walizce a był bardzo praktyczny – zeszłoroczne kimono z H&M Trend, kostium z aktualnej kolekcji (jest super) oraz delikatna biżuteria marki Artelioni, którą jednak od razu po zdjęciach zdjęłam, żeby przypadkiem się nie zgubiła – tak bardzo przypominała mieniące się różowo-kremowe drobinki piasku na plaży. Była idealnym uzupełnieniem tej letniej, plażowej stylizacji, a wieczorem, z lekką sukienką idealnie podkreślała nabytą tego dnia opaleniznę!
Outfit – kostium, kimono – H&M, kolczyki – KLIK, bransoleta – KLIK, pierścionek – KLIK