FB
link
link
link
link
link
This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

Przed Wami dziś kolejne zestawienie kosmetyków, które w ciągu ostatnich miesięcy sprawdzałam na własnej skórze – opisuję te, które polecam (oczywiście osobom z podobną do mojej, suchą cerą z naczynkami) oraz te, które u mnie się nie sprawdziły. Zobaczcie, co przetestowałam, bez ściemy!

Produkty w większości otrzymałam od producentów, jednak jak zwykle załączam moje całkiem szczere opinie, bez kopiuj-wklej z tekstów marketingowych:) Musiałam to napisać, bo ostatnio w Internecie nie jest to takie oczywiste…:)

Kremu pod oczy Kiehs (Powerful Strenght Line-Reducing Concentrate) z kwasem hialuronowym i wit. C używam już od półtora roku (z przerwami) ale jeszcze Wam go chyba tu nie przedstawiałam. Bardzo lubię, polecam – można smarować okolice oczu a nawet czoło, tam gdzie często pojawia się “lwia zmarszczka”. Należy jednak uważać, by nie nałożyć go zbyt blisko oczu – konsekwencje są… łzawe;)

Linia Biotherm Life Plankton, zawierająca mikroorganizmy – plankton termalny dający wrażliwej skórze maksymalne nawilżenie. Krem i emulsja stosowane razem mają skoncentrowane działanie. W słoiczku znajduje się ciekawy aplikator dozujący odpowiednie ilości kremu, co czyni produkt oszczędnym i ale też – co ważne – chroni czystą zawartość słoiczka.

Urban Decay All Nighter – fluid i korektor. Dostałam całą gamę kolorystyczna tych podkładów, niestety przy mojej suchej skórze absolutnie nie mogę ich używać – wydobywa każdą przeoczoną suchą skórkę;) Natomiast z dystansu: – wspaniale kryje, rzeczywiście utrzymuje się na twarzy bardzo długo i jest dość łatwy w aplikacji. Nieco się utlenia, przez co jest ciemniejszy po nałożeniu niż po wyciśnięciu. Korektor również doskonale spełnia swoją funkcję. Polecam, ale nie do cery suchej.

Kilka produktów z serii Moroccan Oil – tak jak gadaliśmy na Instagramie – potwierdziło się. Zużyłam całą tubkę maseczki – faktycznie nie ma szału. Moje rozjaśnione (acz bardzo grube nadal, bo naturalnie mam czarne) włosy na końcach były niedopieszczone, mimo zastosowania olejku (który jest OK, ale chyba wygrywa ten od Davinesa czy z Balmain). Spray teksturyzujący za to ciekawy, polubiłam sie z nim, może skuszę się na większe opakowanie.

PALETKI! Wszystkie polecam! Ta od Urban Decay x Kristen Leanne – idealna w podróż, taka na co dzień, oko zrobione na każdą sytuację. Urban Decay Distortion Pallette – wspaniałe kolory, można nawet powiedzieć, że unikatowe i inspirujące – zwłaszcza Old Smoke i Shag z dolnego rzędu, ale też zieleń i niebieski , oraz miedziany ze środkowego – LOVE! No i oczywiście w górnym rządku clue -pięć cieni powodujących zmianę koloru:) Bardzo się cieszę, że ją mam, bo dzięki tej paletce zdecyduję się może w końcu na odważniejsze makijaże:) Ach no i to opakowanie… Na koniec Laura Mercier, którą mam od około roku, ale dopiero od niedawna zdecydowałam się jej używać – barrrrrdzo mocno napigmentowane cienie, być może dlatego ciężko było mi się do niej przekonać – każde potknięcie widać… gołym okiem;) Nie jestem fanką nadmiernego blendowania, zawsze podstawowo chcę coś dobrze namalować, a potem ewentualnie rozetrzeć. Ale plusem tej palety jest to, że biały “puder” po jej prawej stronie to utrwalacz – zanim go nałożymy jest czas, żeby wszystko dopracować i wychuchać.

Giorgio Armani – Face Fabric – nowość. Jak głosi podpis pod nazwą jest to podkład typu “second skin”. Muszę Wam powiedzieć, że stosowałam go kilkanaście razy na różne okazje. Moje odczucia co do tego fluidu rozpinały się od najgorszych po najlepsze. Z jednej strony myślałam sobie: “co za wspaniały podkład, aksamitny, łatwo się rozprowadza i stapia ze skórą, można go nosić jako “no makeup” bo trochę odświeża buzię – faktycznie tak było. Z drugiej zaś – “nigdy więcej go nie nałożę, po bliższym podejściu do lustra widać wszystkie niedoskonałości i cienie, absolutnie nic nie kryje, nie da się nałożyć drugiej warstwy bo dosłownie odpada od twarzy grudkami, to podkład do idealnej dziewczęcej cery ale kto o idealnej cerze potrzebuje podkładu…”. No i tak. Podkład jest stosunkowo drogi, choć nie najdroższy rzecz jasna – tubka 40 ml kosztuje 185 zł, ale samo opakowanie nie należy do tych oszczędzających produkt. Gdybym nie dostała tego fluidu bezpośrednio od marki Armani, raczej nie kupiłabym go sama.

Kolejny produkt z kolekcji Claudia Schiffer x Artdeco. Bardzo przyjemny eyeliner, trwały, łatwo precyzyjnie pomalować oko. Szybko zasycha, utrzymuje się na powiece cały dzień.

Irena Eris – Provoke – lipgloss (błyszczyk). Bez specjalnego zapachu, ale z wygodnym, podłuznym aplikatorem. Polubiłam za kolor, dostałam go w jakimś presspacku i używam na co dzień

Kilka produktów, jakie przysłała mi ostatnio marka Bell. Sprawdziłam PRAWIE wszystko, bo paznokci nie maluję lakierami:) Malowała się za to  nimi moja Hanka, ale niestety – nie przetrwały długo na płytce, za to drobinek nie dało się zmyć za żadne skarby. Pomadki mają kilka podstawowych kolorów i nie są trwałe. Sztyfty – w kształcie serduszek – są za cienkie w stosunku do opakowania, więc zaraz opierają się o jego wnętrze, co w konsekwencji sprawia, że łamią się i/lub trą o opakowanie i są do wyrzucenia. Zatem nie polecam. Set bronzer x rozświetlacz x róż jest bardzo słabo napigmentowany – co mi akurat odpowiada, bo niełatwo się nim pobrudzić przy malowaniu. Jednak jeśli myślicie o jakichś konkretnych efektach – nie tym produktem. Ten muska lekko!

Kolory pomadek, oraz zarysowany kształt sztyftu – serce.

Dr Irena Eris – TOKYO LIFT. Antyrodnikowy Krem Przeciwzmarszczkowy. Zużyłam jeden słoiczek. Krem marzenie – czuć otulającą warstwę na skórze, na długo nawilża i faktycznie mam wrażenie, że działa. Gdy skończę z “planktonem” pewnie kupię sobie ponownie ten. Chyba, że przyjdzie czas by próbować coś innego!

Deborah Milano – korektor pod oczy AGE Reset. Gdy widzę takie hasełka zawsze myślę sobie, że zastosowana została technika “mamy produkt do dupy, dajmy jakieś mocne hasło z obietnicą życia wiecznego, bo trzeba go sprzedać”. Podchodziłam więc do niego z dystansem, ale muszę powiedzieć, że w konsekwencji zakochałam się – bardzo przyjemny korektor, łatwy w aplikacji, nie warstwi się jakoś szczególnie, przylega do skóry skutecznie rozjaśniając okolice pod oczami. Jak widzicie na zdjęciu właśnie mi się kończy. Polecam!

A to pomadka, która jest lepsza niż Carmex. Na opakowaniu napisane jest “Skincare for Men”, i kurczę, może jestem babochłopem, ale to pomadkowe odkrycie roku! Zatem polecam. I na tym kończę. Mam nadzieję, że pomogłam. Ciao;DDD

 


Inspiration
FB link link link link
Ta witryna używa plików cookie. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie plików cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.