Zdjęcia z Chalkidiki; tęsknię już za kolejnym wyjazdem bardzo (myślimy o samochodowym tripie do Hiszpanii rozplanowanym na dwa tygodnie, ale póki co bilety lotnicze wydają się tańszą i rozsądniejszą opcją). Miasteczko gdzieś pośrodku Kassandry urzekło nas bardzo; ogólnie senne greckie miasta z tymi bardzo szerokimi ulicami, wyblaknięte od słońca mają w sobie coś bardzo filmowego. Sukienkę miałam na sobie potem na prezentacji torebek Sabriny Pilewicz, ale nie czułam się tamtego dnia aż tak dobrze jak wówczas, gdy robiliśmy te foty. Jednak kobiece życie rządzi się swoimi prawami i pewnych momentów się nie przeskoczy, mój facet czasem patrzy z żalem na mnie (no cóż, potem to na nim rozładowuję frustrację;)) jak próbuję się wbić w spodnie, które jeszcze poprzedniego dnia leżały na mnie dobrze. Mam tak od zawsze, teraz lekarka dała mi jakieś tabletki (w końcu, bo wcześniej lekarze kazali “dużo pić” – hmm, świetna rada, jakbym nie piła dużo:/) i pewnie wypróbuję, chociaż staram się unikać leków jak mogę. Niestety przeczytałam ulotkę tego leku i już jestem pewna, ze mogę spisywać testament haha;)
Między innymi dzięki rozmowie z Wami na fb biorę się teraz za jogę, dostałam od znajomej jakieś linki do podstawowych ćwiczeń, będę próbować w domu, a jeśli okaże się, ze to mi pasuje (dotychczas śmierdziało nudą, wolałam dynamiczniejsze sporty, ale kolana nie pozwalajż) to będę szukać jakiejś fajnej szkoły jogi niedaleko mnie (to w sumie ważne, bo przeraża mnie wizja dojeżdżania parę razy w tygodniu by godzinę poćwiczyć;)). W każdym razie znudziło mi się już siedzenie na tyłku, więc wkrótce pewnie znowu będę przynudzać jakimiś sporto-fanatycznymi postami;)
A tymczasem jeszcze całkiem leniwie;) I piosenka (Bonamassa i The White Buffalo na okrągło).