Nasz pierwszy raz w Berlinie, mój w ogóle za zachodnią granicą – 24 godziny w tym pięknym mieście (no, doliczając podróz to jakieś 36 godzin:)). Nie podróżowałam wcześniej praktycznie w ogóle poza Polskę, dopiero w ubiegłe wakacje udało mi się zobaczyć Czechy (TUTAJ). Zawsze brakowało mi przede wszyskim kasy na takie wypady, mam jednak nadzieję, że najbliższy czas zaobfituje w podobne podróże, bo nie ma nic piękniejszego, niż wsiąść w samochód i jechać:)
Przez tę bardzo aktywną dobę udało nam się zobaczyć dosć spory kawałek miasta (dziękuję Harel za dokładne instrukcje co do “must-see”:)), obejrzeć pokaz Patrizii Aryton i Dawida Tomaszewskiego na Berlin Fashion Week, z którego to pełną relacje zobaczycie już na blogu TUTAJ , pstryknąć dwa streetstylowe sety (już wkrótce na blogu!) oraz zjesć kolację w towarzystwie projektanta, właścicieli i przedstawicieli marki Patrizia Aryton oraz wpływowych redaktorów polskich magazynów o modzie i ekipy z Polhemu – dzięki!
Poniżej na fotkach moich i Łukasza zobaczycie fotograficzny skrót, w sumie wpisy z wycieczek to takie nasze fotopamiętniki, do których mega chętnie wracamy:) Pod zdjęciam przeczytacie krótkie opisy, coby wszystko było jasne!
Proszę też o rady na przyszłość, bo mam nadzieję wkrótce odwiedzić ponownie to piękne miasto (może na wiosnę?) – co warto, czego nie warto:) Piszcie w komentarzach!
W drodze do Berlina kupiłam nowe Glamour – pyk, jestem tam!:) Przy okazji chwalę sie paznoklciami, które ostatnio od początku do końca robię sobie sama – to super relaksujące zajecie:). Po prawej – wjazd do miasta obok sławnego lotniska Tempelhof.
Selfie z nudów – koszula H&M uwieczniona:) Po prawej moje nowiutkie, czarne Nike Cortez
A to już Berlin. Tak jak mówiłam Wam na snapie, zatrzymywałam sie praktycznie co chwilę by sfotografować każdy detal w kazdym miejscu haha:) Na szczęście Łukasz miał dokładnie tak samo i tylko mówiliśmy do siebie “O, zobacz to!”:D
Na początku dzięki Waszym facebookowym poradom trafiliśmy do Monsieur Wuong (po prawej). Wyjeżdzając jedliśmy w Shiso Burger dzięki namowie Harel. Moje dania to tofu w sosie pomarańczowym z mleczkiem ryżowym oraz burger wegetariański z boczniakiem:) Pycha!
Streetstyle w Berlinie to ułatwione zadanie, tam każde zdjęcie z ulicy wygląda super. Look – płaszcz: Patrizia Aryton (przechodziłam w nim caaały wyjazd, więc pojawi się jeszcze w dwóch outfitach), spodnie – adidas (stare, buty – Nike Cortez i koszula H&M Trend
Spacerowaliśmy po mieście fotografując każdy detal. Dosłownie:)
<3
Po spacero-biegu przez miasto trafiliśmy do naszego hotelu, a już wkrótce bliziutko stamtąd miał odbyć się pokaz Patrizii Aryton i Dawida Tomaszewskiego, dla którego to pokazu przyjechaliśmy do Berlina.
Mój look z pokazu opisywałam już w poście z relacją, tu dla przypomnienia – spódniczka Bizuu, buty Celebrity i obcięta, męska bluza z H&M
Po pokazie, gdy sala już opustoszała, bo rozmowom nie było końca przenieśliśmy się na pyszną kolację do pobliskiego Katz Orange. Tam poznaliśmy właścicieli marki Patrizia Aryton. W kolacji uczestniczyli także: projektant Dawid Tomaszewski, dziennikarze z Elle, Harper’s Bazaar, Fashion post i VU Mag, blogerzy (Harel, Michał Zaczyński i my:)) oraz przedstawiciele Polhem PR.
Zmęczeni ale szczęśliwi trafiliśmy do hotelu.
A następnego dnia wyruszyliśmy w pościg po mieście, goniąc się z czasem by obejrzeć jak najwięcej! Za nakreślenie co i jak na mapce dziękuję Harel!:)
To w zasadzie zdjecia, które zrobiłam z samochodu haha)
Checkpoint Charlie – dopiero po powrocie do Warszawy obejrzeliśmy dokument o Murze Berlińskim by dowiedzieć się więcej.
East Side Gallery, najdłuższy fragment zachowanego muru.
I obowiązkowo wizyta w markecie.
A to już fotki, które pstryknęłam z samochodu podczas wyjazdu z miasta…