FB
link
link
link
link
link
This error message is only visible to WordPress admins

Error: No connected account.

Please go to the Instagram Feed settings page to connect an account.

 

Nasza wycieczka tym razem to znowu był totalny spontan, jednak teraz uderzyliśmy nad morze nie w celu wypoczynkowo-turystycznym, a do pracy. Łukasz dostał zlecenie, by sfotografować nadmorskie zabytki i ładne miejsca, toteż bardzo sie ucieszyliśmy, że nadarza sie okazja, by wyjechać w podróz. Sprawdziliśmy pogodę, dzieciom załątwiliśmy pieczołowitą opiekę, ja upchałam w walizkę milion letnich stylizacji i ruszyliśmy z samego rana…
…by stanąć w korku na krajowej siódemce.
Polska to jeden organizm i jak jednemu się chce, to i drugiemu w tym samym czasie tego samego. W ślimaczym tempie, nucąc ograne do bólu piosenki, przyglądając się trasie z bliska, czytając z nudów dziwaczne teksty na wikipedii  dotarliśmy do Krynicy Morskiej bardzo-późnym-popołudniem.
Muszę Wam powiedzieć, że nigdy nie jeździłam do polskich kurortów nadmorskich, obce są mi Dębki, Hel, Chałupy czy inne tego typu skupiska ludzi. Rodzice zawsze zabierali nas w ciche i spokojne miejsca, i chociaż jako dziecko nie doceniałam tego, to teraz wiem, że były to decyzje podejmowane świadomie i podobne wakacje chce fundować swoim dzieciakom. Mrowie ludzi, kolorowe baloniki, lody świderki i warkoczyki, tatuaże parki linowe zatłoczone sklepy spożywcze przyprawiają mnie o mdłości i ciarki na skórze, a w głowie zapala sie lampka “ewakuacja”.
Zwiedziliśmy w ten weekend same takie kurorty. I wiecie co? Każdy jeden, nie ważne jak bardzo oddalony od poprzedniego wygladał identycznie. Jako dziecko nie zorientowałąbym się nawet, czy jestem na wschodnim, czy środkowym wybrzeżu. Te same rozrywki, to samo badziewie, to samo żarcie, tylko latarnie morskie w innym kolorze. Plaże przypominające stacje metra w okolicach Domaniewskiej około godziny 16. Albo bazarek na placu Szembeka.
Nasza trasa objęła pierwszego dnia Krynicę Morską, potem mniejsze wioski w stronę Stegny, przejechaliśmy też przez uroczy Jantar, w którym poza sezonem wypoczywaliśmy z dziećmi. Teraz był pełen wiatraczków i dmuchanych smoków, wiec cieżko było mu uprzyznać miano urokliwego. Następnie, późnym wieczorem wyruszyliśmy w drogę do Jastrzębiej Góry, przez Gdańsk i Gdynię. Zmierzchało już gdy wyjechaliśmy, a na miejsce dotarliśmy bardzo późno, koszmarnie zmęczeni. Gorączkowo poszukując noclegu uradowani zakończyliśmy podróż w hotelu, w którym zaspana recepcjonistka przez przypadek zaprosiła nas do apartamentu, prosząc potem telefonicznie, byśmy wynieśli sie do ósmej rano. Hehe.
Następnego dnia zwiedziliśmy więc kawałeczek kurortu, który szczyci się sławą letniej stolicy – ponoć niegdyś do Jastrzębiej Góry zjeżdzała się śmietanka polityczna i towarzyska Warszawy. Następnie pojechaliśmy na przylądek Rozewie, by przez małe wioski wyruszyc dalej, na zachód. Udało nam się zahaczyć o ruiny elektrowni jądrowej w Żarnowcu, a gdy dojechaliśmy do miejscowości o wdzięcznej nazwie Rowy pogoda popsułą się na tyle, ze w pośpiechu i panice zaczęliśmy szukać w bagażu ciepłych ubrań. Od tego czasu zdjęcia pamiątek nadmorskich Łukasz musiał potem podkręcać w postprodukcji, by nie było na nich widać szarówy, zacinającego deszczu i ludzi w czapkach i szalikach;D A przecież wzięłam pieć par szortów:O
Naszą wycieczkę kontynuowaliśmy do czasu, gdy nauczeni doswiadczeniem poprzedniej nocy, by nie szukać noclegu po zmierzchu wylądowaliśmy w ślicznej Ustce. Tam, w środku miasteczka zostaliśmy poinformowani, ze nie mamy czego szukać w apartamentach, bo tam “wolne pokoje to dopiero w sierpniu”, poza tym komu chciałoby sie zmianić pościel dla jednonocnych gości, no chyba, że za odpowiednią dopłatą;) Pojechaliśmy więc na kemping, który wcześniej mignął nam po drodze, klnąc, że nie spakowaliśmy namiotu! Na całe szczęście udało nam się wyrwać tam ostatni pokój. Czteroosobowy, ale dla chcącego nic trudnego – drugą połowę pomieszczenia zamknięto nam na klucz. Potem przed zaśnięciem żałowałam, ze nie zajrzałam do niego, zanim zostało zamknięte, bo to, co mogło w nim być rozbudzało mocno mroczna stronę mojej wyobraźni. Hehe.
Po zakwaterowaniu udało nam się jeszcze wyszarpnąć kawałek wieczoru dla siebie i czas spędziliśmy w klimatycznym kinie “Delfin”, które od niedawna nosi miano “cyfrowego”. Nareszcie obejrzałam Terminatora, na którego nie udało nam sie wyskoczyć w Warszawie. Po filmie pizgało tak bardzo, że nie było mowy, by przejść się gdziekolwek. Następnego dnia zaś przywitało nas piękne słońce, choć mało było to pocieszjące, gdyż musieliśmy zawijać się już do domu. Łukasz dokończył pracę przy pięknej pogodzie i przy wietrze 9 w skali Beauforta, a potem na do widzenia zjedliśmy pyszny obiad w restauracji “Syrenka”.
I spokojnie wróciliśmy do domu, bez korków, bo wszyscy siódemkowicze prawdopodobnie siedzieli już w swoich biurach w Warszawie. Wiadomo, poniedziałek.
Przed nami jeszcze jeden taki wypad, zostało jeszcze zachodnie wybrzeże. A potem niech to będzie juz jakieś ciepłe morze:D
Tymczasem wrzucam foty, mój fotograficzny zapis małej przygody. Kwadratowe moje – telefonem, prostokątne Łuksona. Oglądajta!
Przed wyjazdem spakowałam trochę ciuchów – optymistycznie – przecież miało być 30 stopni w cieniu!

 

Zrobiłąm nam milion takich zdjęć, zdążyłam, ponieważ pół drogi nad morze staliśmy w korku:/

 

 

Work work – Łukasz w pracy – fotografujemy zabytki i widoczki “znadmorza” – Krynica Morska

 

 

Kąty Rybackie

 

Morze ludzi na plaży – Krynica Morska. Jak tu wypoczywać?!

 

A to już spokojniejsze Kąty Rybackie

 

Droga z Mierzei Wiślanej do Gdańska. Dalej – Jastrzębia Góra. Hotel. Spokój, udało nam sie znaleźć tam nocleg w środku nocy.

 

Przylądek Rozewie

 

 

Zakaz wstępu dla jednorożców

 

Włosy zrobione wyjątkowo przez Marcina z salonu “U Fryzjerów” – w nstępnym poście będę pisać więcej o tej wizycie!:)
oksy – Top Secret

 

 

 

Objazdowe wesołe miasteczko w Karwi

 

A to już Ustka, która przywitała nas lodem, deszczem i zawieruchą. Byliśmy zdeterminowani by szybko znaleźć nocleg.

 

 

“Panie, u mnie wolne pokoje dopiero w sierpniu. Szukajcie kwatery w gorszych warunkach  – jedźcie pod kosciół, tam stojo z kartkami”.
Na zdj.3 i 4 – nasz pokój na kempingu o “podwyższonym standardzie”:D Czyli z widokiem na morze i porty jednocześnie. Na obrazkach. Na ścianie. ;D
Zdj 1 i 2 – Cyfrowe Kino Delfin w Ustce – nareszcie obejrzałam Terminatora;D

 

 

Ustka

 

 

 

Ustka plus zdjecie menu z restauracji “Syrenka” – polecanej przez Magdę G. oraz teraz również przeze mnie;)

 

Droga powrotna – na zdj. 2 zamek krzyżacki w Radzyniu Chełmińskim
Zdjęcia – Łukasz Turek – lukaszturek.com, obróbka – ja

Inspiration
FB link link link link
Ta witryna używa plików cookie. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie plików cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.