Cały ten dzień śpiewałam tę piosenkę i Łukasz miał totalnie dość.
To moje śpiewanie to prawdopodobnie wina kurtki, którą miałam na sobie – kupiłam ją w lumpeksie i musiała należeć poprzednio do Jacka Cygana. Potem mi się to śniło, że z Jackiem Cyganem przybijam piątkę i w jego kurtce natchniona piszę nowe piosenki mające gwarantowany sukces przez wielkie “S”.
Ale raj ma swe dno a szczęście ma kres, dziś tylko trochę fotek!
Btw dziś włączyłam sobie do pracy jazz i pomyślałam, że to przyszedł na mnie ten etap życia, gdy jazzu słucha się dla siebie a nie dlatego, że tak jest kulturalnie i bohema hehe, cóż, to zawsze znaczyło w moim wszechświecie, że jest się już starym lol.