Update 2!
Żadnych nowych wypełnień hehe – stan na grudzień 2018:)
Dziewczyny, ponieważ nadal dostaję co chwilę pytania o to jak często wypełniam usta – piszę tutaj ogólnie, drugi i ostatni raz wypełniałam je 29.06.2017 – kwas już dawno wchłonął się, zostało tylko trochę konturu co mnie nieco już denerwuje, ale mam nadzieję, że szybko zejdzie do końca i w chwili obecnej nie planuję ponownie używać wypełniaczy! Zainteresowanym wypełnianiem nadal polecam Olę bo uważam, że zna się na rzeczy i jest najlepsza w swoim fachu;)
Update!
Drugi zabieg 29. 06. 2017/wpis 21.08. 2017
Ponieważ pytania o ten zabieg dostaję niezwykle często – chętnie na nie odpowiadam, ale nie zawsze starczy mi czasu, wrzucam tutaj FAQ:). Pamiętajcie – dzielę się tutaj wyłącznie własnym doświadczeniem, a zapytania bardziej skomplikowane odsyłam już do Oli, która te zabiegi wykonuje i zna sie na tym jak nikt inny;)
Przypomnijmy, że usta powiększyłam po raz pierwszy ever 26 stycznia 2017. Teraz, po pół roku, nadszedł czas by odświeżyć efekt, bo kwas zszedł mi dosć szybko i w zasadzie prawie nie było po nim śladu. Ponoć za pierwszym razem tak jest, kolejne kwasy trzymają się już dłużej.
29 czerwca umówiłam wizytę u Oli – czyli Spectacular Hyaluronic Effects. I tu niespodzianka – wcześniej zabieg wykonywałam w Poznaniu, ale ponieważ klientek z Warszawy jest sporo – Ola przyjeżdza tutaj w wybranych terminach. O jej warszawskim grafiku na pewno zawsze wcześniej wiadomo poprzez FB czy Instagram – warto dodać do je obserwowanych, jeśli zależy Wam na info, zamieszczane są tam też na bieżąco zdjecia wykonanych zabiegów.
Jeśli chodzi o wybór kwasu znowu zdałam się na profesjonalistkę – Ola wybrała dla mnie tym razem średnio gęsty Juvederm Ultra 3 w dawce 1 ml. Dowiedziałam się, że ten preparat zawiera w sobie lidokainę i Ola powiedziała, że nic nie będzie bolało. Trochę nie wierzyłam, bo mnie ZAWSZE coś boli, ale ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu tym razem było całkiem bezboleśnie!
Usta po zabiegu były opuchnięte, co możecie zobaczyć na fotach poniżej. Kwas układał sie 14 dni, czasem usta miałam bardziej spuchnięte, czasem mniej, ale po upływie dwóch tygodni zdecydowanie wyglądało to super (na drugim kolażu:).
Po trzech tygodniach Ola znowu zjawiła się w Warszawie i tym razem umówiłyśmy się na rozmasowanie ust, by preparat ułożył się jak najlepiej. Podobno rozmasowywanie samemu w domu może skończyć się nieciekawie, największą wprawę ma w tym osoba, która wykonuje zabieg. Dlatego zamiast robić to w domu pokazałam się ponownie u Oli. Dodałyśmy jeszcze minimalną ilosć kwasu w wymagające poprawki miejsce, wiec można powiedzieć, że w sumie tym razem miałam dawkę ok 1,1 ml;) Po tym zabiegu znowu musiałam dbać o usta szczególnie przez 14 dni.
Dowiedziałam się, że efekt powinien utrzymać się co najmniej do ośmiu miesięcy; trochę też zależy to od naszego organizmu oraz od czynników zewnętrznych, takich jak spożywanie ciepłych napojów czy ekspozycja na słońce. To też może wpłynać na szybsze wchłanianie kwasu. Zobaczymy, czy przez ten czas nie przyjdzie mi nic innego do głowy, np metoda trwała, a może stwierdzę, że wolę swoje małe usta – zobaczymy!
Póki co jestem ponownie baaardzo zadowolona z efektu!:)
____
Pierwszy zabieg 26.01.2017/ wpis 13.03.2017
Niech Was nie zmyli tytuł tego cyklu. Poradnik blondynki to tylko zgrabny tytuł, który ma za zadanie zebrać jedną klamrą posty dotyczące doswiadczeń, jakie zebrałam na sobie w różnych dziedzinach zwiazanych dotąd z działem beauty. Niemniej nie mam zamiaru w tym wpisie wymądrzać sie czy komukolwiek doradzać, a jedynie chciałam przekazać osobom, które dopytywały się wcześniej moje przeżycia związane z zabiegiem powiększania ust kwasem hialuronowym.
Kto mnie zna ten wie, że jeszcze gdyby rok temu ktoś powiedział mi, że w styczniu 2017 powiększę sobie usta powiedziałabym mu, żeby odstawił twarde narkotyki;) Zawsze byłam przeciwniczką tego zabiegu a widząc u kogoś zrobione kacze dzioby automatycznie chciałam go przytulić i powiedzieć, jak bardzo mi przykro;) Haha. Tak było. A potem założyłam i zdjęłam aparat ortodontyczny, a że na swoje lico z przymusu patrzę sie codziennie pewnie o 200% dłużej niż statystyczny Kowalski doszłam do wniosku, że gdzieś zniknęły mi usta, wcześiej ładnie wypchnięte przez wystające zamki. No i musiałam coś z tym zrobić:)
Włączyła mi się lampka poszukiwawcza. Pomyślałam sobie, że najlepszych zabiegów po prostu nie widać. Że da sie zrobić to ładnie, i że nie pójdę do pierwszej lepszej osoby. Postanowiłam, że znajdę gabinet, w którym moje usta zostaną powiększone tak, jak tego będę chciała. Powiem Wam, że na poszukiwania poświęciłam mnóstwo czasu a Łukasz w połowie mojego śledztwa miał już dosyć podtykanych mu pod nos zdjęć pontonów i bułeczek. Zasięgnełam języka wśród znajomych. Koleżanki – redaktorki urodowe polecały mi lekarkę w Warszawie, doktor, którą mi polecały “krzywdy nie zrobi” a efekty jej zabiegów są delikatne. Jednak nigdzie w sieci nie mogłam znaleźć zdjęć jej prac, więc nie mogłam sie na nią zdecydować. I choć wierzę, że jest dobra, to niestaty żadna ze znajomych nie miała u niej ust robionych w ciągu ostatniego pół roku (potem efekt juz znika). Przetrząsnęłam wiec samodzielnie fora, Instagram i Fejsa, internet od góry do dołu i nic! Zapisałam sie nawet do jednego lekarza w Warszawie, ale spanikowałam w ostatniej chwili – jego galeria była pełna całkiem fajnych ust, ale często zdarzały się też takie gigantyczne i bałam się, że mogłabym niechcący wejść w posiadanie tych ostatnich. Na pierwszy raz, gdy nie wiedziałm, na co zwrócić uwagę, o co poprosić – zdecydowanie nie nie nie.
Nie poddałam sie jednak. Wpisywałam wszystkie możliwe hasztagi aż w końcu na Instagramie znalazłam konto Spectacular Hyaluronic Effects, na którym podobały mi się praktycznie wszystkie prace, a efekt PO był ładniejszy niż PRZED. Niebywałe. To był jedyny zbiór takich zdjeć i było to dla mnie aż podejrzane – bo zbyt piękne, by mogło być prawdziwe;) Śledziłam więc social media SHE aż w końcu stwierdziłam że ściemy nie ma, klientki są prawdziwe a usta wychodzą spod igły jednej Osoby – Oli Sibigi.
Napisałam więc. Uczucia miałam mieszane; choć kontakt natychmiastowy, to terminy dosć odległe (około 2 tygodni, ale w sumie przy takich zabiegach to chyba na plus) no i Poznań. Cały dzień spędzony w podróży, plus jej koszty oczywiscie! W zasadzie ceny preparatów konkurencyjne nieco w stosunku do stolicy, więc z wliczeniem dojazdu wychodziło to na zero.
Postanowiłam, że skoro w Warszawie nikogo nie znalazłam – to znaczy, że trzeba przejechać się dalej. Nie wybrałam się tam jednak całkiem pewna siebie – bałam się, że jadę do innego miasta wykonać zabieg, który może nieść ze sobą jakieś powikłania i to był mój jedyny problem – że trzeba będzie coś ratować dnia następnego, że dostanę jakiegoś zapalenia/uczulenia/czegokolwiek i co ja zrobię? Doszłam jednak do wniosku, że jest małe ryzyko, poza tym gdyby trzeba było ratować to w Warszawie też kogoś znajdę haha. Jestem panikarą, ale to często mnie ratuje – chcę być przygotowana na wszystko:)
Jednak tym razem okazało się, że nie było żadnego problemu.
Przed przyjazdem opisałam Oli moje wymarzone usta. Wysłałam przez FB zdjęcia ze wszystkich możliwych kątów. Rozmawiałyśmy o preparacie, Ola zaproponowała kilka ale ze zdecydowanym naciskiem na jeden, który właśnie zaczęła stosować, a który stosuje także jej klinika-wzór czyli angielskie The Consultant Clinic (kto siedzi w temacie ust ten tę nazwę pewnie zna – ja się nie jaram, wolę prace Oli zdecydowanie;). Gdy przyjechałam na umówioną wizytę obejrzano moje usta z każdej strony, jeszcze raz szczegółowo wyjaśniłam, na czym mi zależy – chciałam nieco podnieść górną wargę zmnieszając tym samym przestrzeń nosowo-wargową ale tak, by nie tracić za bardzo kształtu i proporcji moich ust. Zależało mi przede wszystkim na naturalnym efekcie.
Ola posmarowała mi usta gorzką maścią (20% Lidokainy) i tak siedziałam sobie 25 minut. Po upływie tego czasu zaczął sie zabieg.
Czy bolało?
Ból to kwestia względna; jedni reagują na niego mocniej, innych boli mniej to samo. Ja mam niestety niski próg, ale pamiętajcie, nawet jeśli macie podobnie: wszystko jest zawsze kwestią nastawienia; zawsze przed tego typu zabiegiem (czyt. wcześniejsze tatuaże czy piercing) nastawiam się na to, że pocierpię 10-15-min- lub godzinę, ale efekt będę miała na długo/4eva. To jest podstawa. Przeżyłam, trwało to chwilę, a zabieg na pewno u Oli powtórzę gdy już będzie trzeba.
Zostało mi podane 1,5 ml Belotero Balance – preparatu o średniej gęstości. Wkłuć było chyba z osiem, z tego co pamiętem, może 10.
Pierwszego wieczora i następnego dnia usta spuchły mi tak, że wyglądałam jak glonojad. Odwołałam wszystkie spotkania i siedziałam zamknięta w domu. Bolało i bałam się jak diabli, ze zostanę z takim uroczym pontonem na twarzy! Na szczęście kontakt z Olą poprzez fanpage jest fantastyczny a ona sama cierpliwie odpowiada na pytania i uspokaja – to jest super, zwłaszcza, ze ona przecież tych pytań dziennie dostaje sporo. Uspokajałam się więc a w razie napadów wątpliwości pisałam znowu:)
Przykładałam też posłusznie lód i smarowałam pomadką Tisane, żeby zmniejszyć opuchliznę. Dostałam zalecenia aby przez pierwsze trzy doby utrzymywać usta w bezwzględnej czystości, pić co najmniej 1,5 l wody (oj piłam dużo więcej), nie opalać się i nie ćwiczyć intensywnie (nie podgrzewać). Absolutnie zabronione było samodzielne masowanie ust, a do pielęgnacji należało wybrać tylko kosmetyki sprawdzone dermatologicznie.
Dowiedziałam się też, że pełne wygojenie ust to dwa tygodnie, przez ten czas będą się one zmieniać. Należy nadal szczególnie troszczyć się o pielęgnację – woda wciąż jest wskazana, słońce raczej nie, podobnie gorące kąpiele i inne ciepłe atrakcje. Warto też unikać kontaktu ze zwięrzętami, nawet domowymi – musiałam więc trzymać sie z dala od mojego ukochanego kota.
Poniżej na zdjęciach możecie zobaczyć jak zmieniały się moje usta.
Chciałam podziekować SHE za pięknie wykonane usta oraz Wam za komplementy – kilka z nich zobaczycie na ostatnim zdjęciu, dostawać takie wiadomości jest najmilej na świecie:) Co do kwasu – nie taki diabeł straszny jak go malują. Z nowymi ustami czuję się ekstra, efekt jest bardzo naturalny, a zmiana nie jest drastyczna.
Namiary na Spectacular Hyaluronic Effects TU i TU (Insta).