Jeszcze tydzień temu smażyliśmy się na słońcu na Teneryfie podczas wyjazdu z marką Próchnik. Brałam udział w ich zdjęciach do najnowszej kampanii, efekty juz wkrótce. Mieliśmy też sporo, masę wolnego czasu by wypocząć i zrobić swoje foty na bloga. Przywieźliśmy masę materiału, powoli pracuję nad skleceniem całego wpisu z relacją z naszej wycieczki, w którym chciałabytm podzielić się z Wami zarówno bardziej prywatnymi fotkami (jak zwykle w takich wpisach:)) i także historyjkami z podróży. Dziś prezentuję Wam drugi wpis skupiony na stylizacji – tym razem powstały w miejscowości Las Galletas. Trafiliśmy tam na skłoterską miejscówkę, gdzie ludzie żyli w namiotach i przyczepach kempingowych, sąsiadując z wielką i przebogatą, raczej ekskluzywną mariną. Mając taką pogodę pewnie też bym się skusiła na taki żywot, bo zawsze bliżej mi było do namiotu niż do pięciogwiazdkowych hoteli:) W sumie niewiele nam do szczęścia potrzeba, wiec mam nadzieję, że już niedługo znowu gdzieś sie wybierzemy. Świadomosc tego, że gdzieś na świecie jest tak pięknie, podczas gdy codzienność serwuje nam co najwyżej alarm smogowyu i litościwie przykrywającą szary krajobraz mgłę jest co najmniej KUSZĄCA.
Co nie?