W 2015 roku, pod koniec grudnia założyłam upragniony aparat ortodontyczny. Pisałam o tym TUTAJ. Byłam przeszczęśliwa, nie przeszkadzało mi noszenie go; wręcz przeciwnie – traktowałam aparat jako rodzaj minimalistycznej biżuterii.
Na wizyty chodziłam co sześć tygodni, choć zdarzało mi się przyjechać kilka razy, bo zapomniałam się, ugryzłam coś twardego i trzeba było zmieniać odklejony zamek. Na wizytach kontrolnych zaś dr dbała o to, by na zębach nie zbierał się kamień oraz wymieniała druciki. Zęby czyściłam elektroniczną szczoteczką Oral-B ze specjalną końcówką ortodontyczną oraz zwykłymi najtańszymi wyciorkami z Rossmanna.
Pod koniec noszenia aparatu cieszyłam się z dwóch faktów: że moja ortodontka nadała naprawdę szybkie tempo leczeniu (ważny jest wybór sprawdzonego i zaufanego ortodonty – ja robiłam w Klinice Galeria Uśmiechu na Bielanach u dr Joasi Pieczyńsiej Mantyk) oraz z tego, że estetyczny aparat, na który się zdecydowałam ładnie wypychał moje usta. Teraz niestety znowu zrobiły się mniejsze… Chlip:)
Gdy termin zdjecia aparatu zbliżał się coraz bardziej marzyłam o tym, aby sie go pozbyć. Nie oszukujmy się – każdemu aparat w jakimś stopniu utrudnia życie, a przy mojej pracy jest to zintensyfikowany kłopot. Byłam tym podekscytowana na tyle, że poszłam tam chora, z zapaleniem ucha haha. Bardzo bałam się zdejmowania, samego procesu, jednak ku mojemu zaskoczeniu okazał sie on błyskawiczny i bezbolesny:) Wcześniej Asia przykleiła mi dwa retainery wewnątrz zębów – to takie cieniutkie druciki, które utrzymają zgryz na swoim miejscu. Trzeba je nosić co najmniej tyle, co nosiło się aparat, ale niektórzy w ogóle o nich zapominają i noszą duzo dłużej:) Te stałe retainery to bardzo duża zaleta, bowiem moja lekarka pozbawiła mnie problemu noszenia wyjmowanej wkładki – początkowo trzebaby ją nosić w zasadzie przez większość dnia, a to chyba bardziej uciążliwe niż aparat stały (wiem po mojej córce;)). Dr Pieczyńska-Mantyk bardzo długo pracowała nad tym, by zmieścić oba druciki, które nie mają prawa o siebie :”zahaczać’ – jestem baaardzo pozytywnie zaskoczona tym, że dało się to zrobić, ale na pewno wymagało to cierpliwości i fachu w rękach:)
Po zamocowaniu drucików i zdjęciu aparatu Asia wyczyściła i przyszlifowała moje zęby. Można nadać szlifem subtelny kształt, gdyż ściera się tylko minimalną warstwę szkliwa – jest to bezpieczne. Pod koniec tylko polerowanie, a w planach – wybielanie moich ząbków.
Gdy zobaczyłam swój nowy uśmiech od razu wiedziałam, że aparat ortodontyczny to była najlepsza “urodowa” decyzja ever. Było warto!