“Fire Walk With Me” – podtytuł filmu Davida Lyncha opisujący losy mieszkańców serialowego Twin Peaks. Film zagmatwany, mroczny, niepokojący, na granicy surowego mistycyzmu i skrzywionej baśni. Jeden z moich ulubionych obrazów kinematografii.
To także tytuł najnowszej kolekcji Mariusza Przybylskiego na sezon 2017.
Muszę przyznać, że nie dostałam papierowego zaproszenia na pokaz, zostałam wpisana na listę, toteż przyszedłszy na miejsce nie miałam świadomości o nacechowaniu tego widowiska. Oglądałam je więc bardzo świeżym okiem. Przywitały nas obrazy – nagie postacie pomalowane na czerwono na tle kolorowych plansz. Czerwienie, róże, kontrasty i mocna, elektroniczna muzyka. Bardzo lubię, gdy pokaz mody zwiazany jest z dodatkowym widowiskiem, świadczy to moim zdaniem o tym, że projektant ma wizję zwiazaną z całością kolekcji, wizję mocno określoną. Pozwala to na dostrzeżenie inspiracji kierujacych projaktantem w akcie tworzenia. Ułatwia potem odbiór prezentowanych strojów, wkleja je w charakterystyczne ramy i określa kierunek interpretacji. Dlatego wstęp do pokazu bardzo mnie ucieszył i był ucztą dla oka.
Następnie na wybiegu pojawiły się sylwetki. Pierwsza – męska. Przeczytałm gdzieś, że Przybylski jako jedyny w kraju (poprawcie mnie, jeśli coś pokręciłam, może jako jeden z nielicznych?) dba o to, by sylwetki dla mężczyzn były kompletne, a oferta szeroka. W tym pokazie na pewno pojawiło się sporo interesujacych propozycji dla panów. Ja je pominę, bowiem na modzie męskiej nie znam się nic a nic, a jak sie nie znam, to się nie wypowiem.
W strojach damskich zaprezentowano początkowo grochy. Kroje biurowe, bezpieczne, dopasowane spodnie, marynarki, kamizelki, jednak ciekawe, bo okraszone kropkowym totallookiem. Minispódniczki, bluzki z falbanką, ozdobione grochami, później zaś kolorowymi printami niczym z teledysku “Animal Collective – Brother Sport” (bardzo lubię ten numer i klip!). Pojawiły się błyszczące kamienie, aplikacje w postaci etnicznych naszywek, zwiewne sukienki z przezroczystych tkanin nawiązujące do wielkich projektów ze swiatowych wybiegów, całkiem zgrabnie zresztą. Kurtki – bomberki, cięższe, acz krótkie koronkowe sukienki – im dalej, tym bardziej oscylujące wokół klimatu etno. Kolory – Granat, intensywne czerwienie, czerń, beże. Dla mnie zdecydowanie całość w klimacie wspomnianego wyżej teledysku, raczej daleka byłabym od posądzenia projektanta o inspiracje filmem niepokojącym, mrocznym i pokręconym, jakim niewątpliwie jest obraz Lyncha z tytułu kolekcji. Niemniej, mimo, że nie odnalazłam wyraźnie tytułowej inspiracji w prezentowanych strojach, to cała kolekcja (no, może poza czapkami z pomponem) bardzo mi się podobała. Było zaskakująco, kolorowo, ale bardzo spójnie. Propozycje zarówno dla dwudziestoletnich freaków modowych, jak i dla starszych, stylowych kobiet bez granicy wiekowej.
Zobaczcie wszystkie sylwetki uchwycone przez Łukasza Turka. Na samym dole znajdziecie fotę z mojej stylizacji z tego wieczora!