Jak być może wiecie, jestem fanką utwardzanych paznokci. Lubię zaszaleć, noszę czasem dłuzsze, czasem krótsze. Czy to z wzorkami, frenche, czy całkiem klasyczne – takie zdobione paznokcie wymagają nieustanej opieki. Piłowanie, malowanie, utwardzanie – to moje dotychczasowe przygody z żelowymi i akrylowymi pazurami. Nie ukrywam, że mocno się niszczyły, a czasem po zdjęciu żelu przypominały papierki, były osłabione i bardzo się łamały.
Od jakiegoś czasu testuję metodę, która przyszła do nas ze Stanów i powoli zagnieżdza się w rodzimych salonach – mowa o tytanowym manicure SNS. Na czym on polega? Czy jest lepszy od moich wcześniejszych manicure? Póki co wydaje mi się, że tak. Tytanowy manicure daje bowiem podobne możliwości stylizacji paznokci jak hybryda i żel – można nim przedłużać, nadawać kształt, zdobić i malować. Jest w formie antyseptycznego proszku, który w połączeniu ze specjalną bazą tworzy lekką i trwałą powłokę. Ma całą gamę kolorów i… odżywia paznokcie – ma w składzie cenne witaminy. Ten sposób to także oszczędność czasu – proces tworzenia manicure tytanowego jest szybki, nie wymaga użycia lampy. Przy zmianie koloru spiłowuje się tylko górną część, dolna pozostaje bazą. Przy zdjęciu wystarczy zetrzeć pilnikiem wierzch, a reszta zejdzie pod kompresem z acetonu. Co znaczy, że nie niszczymy płytki paznokcia spiłowując tak, jak ma się to podczas zdejmowania żelowych paznokci. To dla mnie duży plus!
Testuję manicure od około dwóch miesięcy, przeżyłam z nimi cztery wyjazdy pod namiot. Trwałość samych warstw – na piątkę. Paznokieć praktycznie składa się z koloru, toteż nie ma mowy o brzydkim odpryśnięciu. Łamliwość – owszem, zdarzyło się, że paznokieć mi się ukruszył lub pękł (miało to miejsce przy tych megadługich). Nie należę do osób szczególnie delikatnie obchodzących się z paznokciami, toteż kilka złamań już za mną. Na minus można jeszcze zaliczyć żółknący w słońcu top, ale ponoć wprowadzono właśnie do użytku jakiś nowy, który będzie ładnie się trzymał. Coż, hybydy też żółkną, ale nie byłabym szczera ze sobą, gdybym o tym nie napisała.
Podsumowując – większość plusów sprawia, że na najbliższy czas zaufam tytanowemu manicure – poniżej galeria moich dotychczasowych paznokci, którą mam zamiar uzupełniać o nowe fotki systematycznie:) Pod niż zaś którtki tutorial, mający na celu może nie szczegółową naukę, ale przybliżenie Wam procesu wykonywania paznokci metodą tytanową. Jeśli macie pytania – piszcie! Chetnie podzielę sie doświadczeniem w tym zakresie:) A profesjonalne info znajdziecie na stronie www.snspolska.pl
TUTORIAL – TYTANOWY FRENCH