W to lato wszystko przeciwko mnie, a na pewno jeśli chodzi o robienie zdjeć na bloga. Bo zdjęcia możemy robić tylko w weekendy, rzeczy do sfotografowania cała masa piszczy do mnie przez cały tydzień domagając się przywdziania. Kompletuję więc dwa-trzy sety, i od lipca zaciskam kciuki, by telefon pokazał odpowiednią pododę, ale chyba coś słabo trzymam, bo wahania temperatur kompletnie mają w poważaniu moje oczekiwania. Więc jak jest rekordowy uupał, to ja wyjeżdzam na mini wakacje mając w bagażnijku do pstryknięcia futro, jak zaczyna wiać, padać, to akurta na moim standzie wiszą trzy pary krótkich spodenek, okulary przeciwsłoneczne i kostium kąpielowy. Tak też zakpiła sobie ze mnie pogoda i w ten weekend – wystarczyło, ze postanowiłam stworzyć look złożony z czarnych, cieplejszych rzeczy (patrz poprzedni post) a potem zaplanować dzisiejszą stylizację, mając wyłącznie jeden dzień na zrobienie im zdjęć. Wystarczyło. By usłyszeć w programie śniadaniowym iż jest powód do radości, bowiem ten weekend będzie ostatnim letnim, upalnym i słonecznym.
Shit.
Uwierzcie mi, że te zdjecia, robione wieczorem, miały wyglądać zupełnie inaczej, inne wybraliśmy miejsce, ale za dnia nie dałam rady założyć tych czarnych rurek, bo fizycznie nie chciały się wcisnąć po sesji w czarnym swetrze i baseballowych, ciężkich butach w pełnym słońcu.
Było tak gorąco, że napuchłam jak głupia i juz wieczorem też ledwo mieściłam się w te portki, nawet początkowo pokusiłam się o wyszczuplenie nóg w PS, ale w końcu zrezygnowałam bo to jakaś groteska była i podmieniłam foty na naturel. No bo co się będę wygłupiać hehe.
Było tak gorąco, że napuchłam jak głupia i juz wieczorem też ledwo mieściłam się w te portki, nawet początkowo pokusiłam się o wyszczuplenie nóg w PS, ale w końcu zrezygnowałam bo to jakaś groteska była i podmieniłam foty na naturel. No bo co się będę wygłupiać hehe.
Takie to poświęcenia. Łukasz krzyczy na mnie, że mam pojebane hobby. Albo, że sama jestem nienormalna. A ja po prostu kocham ciuchy i lubię im te zdjęcia wymyślać, robić, czy to źle?:)
PS. Dzisiejszy set skompletowany jest z rzeczy pochodzących z Bejeans.pl – to sieć stacjonarnych butików z markowymi jeansami, która rozpoczyna właśnie sprzedaż w sieci, znajdziecie tam te najpopularniejsze marki typu Levi’s, Wrangler, Lee, czy Vagabond. Zresztą, teraz weszłam i widzę, ze asortyment powiększył się o jakieś 70 % od czasu, gdy ostatnio tam zaglądałam. Sklep jest w sieci świeży, własnie wystartował, w realu zaś zakorzeniony już dosć mocno w centrach handlowych w całym kraju.
Look – BEJEANS
(spodnie – Levi’s, kurtka – Levi’s, buty – Vagabond)
Okulary – ZeroUv
Zdjęcia – Łukasz Turek – lukaszturek.com, obróbka – ja